Ostatnio sporo się dzieje. To dobrze. Gdyby tylko doba była dłuższa a spać można było mniej.
W trzydziestą trzecią (!niedowiary!) rocznicę śmierci Boba Marley'a (w sumie nie wiem czemu nie lepiej świętować rocznicę urodzin) odbyło się open dub session czyli reggae'owe pulsacje ku czci i pamięci. Było sporo muzycznych gości, repertuar głównie znany i lubiany a koncert tradycyjnie zakończył się dżemem (jakie nastąpiły konfiguracje można dojrzeć na zdjęciach). Myślę, że jeśli King Lion Robert Nesta Marley spoglądał z góry to przychylnie, lekko bujając się w chmurze...
A tak z innej beczki - dochodzą do mnie, zaskakujące dość słuchy, że tu i ówdzie ktoś zagląda do tufotonotesu a nawet podczytuje. Może znajdzie się odważny i zostawi jakiegoś komenta?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz